Deep Explorers
Nurkowanie Techniczne i Jaskiniowe
Cezary Czaro Abramowski


...być tam gdzie nie był jeszcze nikt

The Bells – Blue Hole inaczej czyli „spokojnie, to tylko awaria”


fot. D. Sepioło

The Bells – Blue Hole inaczej czyli „spokojnie, to tylko awaria” - artykuł autorstwa mojego nieżyjącego przyjaciela i wieloletniego partnera nurkowego Jurka Błaszczyka i mojego. Tekst ukazał się na łamach miesięcznika nurkowego Wielki Błękit ponad 10 lat temu i porusza wciąż aktualny temat...awarii w nurkowaniu.

=====================
„Bells – Blue Hole”, połączenie dobrze znane każdemu kto kiedykolwiek nurkował w Dahab - określa jeden z najpopularniejszych okolicznych „szlaków nurkowych”.
Wszyscy którzy mieli szanse wykonać to nurkowanie pamiętają, że zaczyna się wejściem na Bells'ach, zjazd rynną w dół na 18 lub 30 metrów (najciekawsza wersja głową w dół) a następnie płynięciem wzdłuż ściany „bez dna”, przejściem siodłem ponad Arch’em i zakończeniem w samym Blue Hole. Scenariusz piękny i my postanowiliśmy podążać tym tropem, tylko...na głębokości 130m. 

Wiele osób nurkowało po linie w dół, korzystając z szybkiej i łatwej możliwości osiągnięcia dużej głębokości ale nikt tak na prawdę nie widział ściany Bells w całej rozciągłości na tak dużych głębokościach. I to stanowiło dla nas kolejne wyzwanie.


Deep Explorers
fot. D.Sepioło

Jako dodatkowe zadanie postawiliśmy sobie zbadanie nowego programu V-Planner implementującego algorytm głębokich nurkowań eksploracyjnych VPM-B/E. Aktualna wersja posiada funkcje kontroli izobarycznej kontrdyfuzji gazów obojętnych oraz gęstości gazów.
A plan był następujący – czas denny  to 10 plus 6 minut zanurzenia, czas całkowity nurkowania około 2.5 - 3 h. Jako gaz denny użyliśmy Trimiksu 10/60, a na gazy podróżne i dekompresyjne zabraliśmy Trimiks 18/40 i 32/25 oraz EAN 50 i tlen. Na skrócenie dekompresji w płytkiej strefie pozwoliło zastosowanie krótkich (30s) i częstych deepstopów.
Ilość gazów przewidywała awarię jednego z nich – w przypadku wystąpienia takiej sytuacji mieliśmy kontynuować wynurzanie na poprzednio używanym gazie, realizując „runtime” generowany na bieżąco przez komputer VR3.
Do asysty zaprosiliśmy Chochora czyli Marcina Chochorowskiego, który miał się z nami spotkać w Blue Hole z zapasem gazów.
Tyle planowania, przejdźmy do realizacji. Nie uprzedzając faktów … to nie był nasz najlepszy dzień.
 
Deep Explorers
fot. D.Sepioło

Zaczęło się od koszmaru przeniesienia twinsetów (każdy składający się z dwóch stalowych butli 15L z 6 litrową flaszką do inflacji suchego i dodatkowym obciążeniem 6 kg.) przez płytką wodą aż do granicy rafy. To, że w trakcie tej operacji nie połamaliśmy sobie nóg graniczyło z cudem.
W każdym razie, pot leje się z nas ciurkiem, bo skwar jak w lecie, a tu trzeba ubrać suchacza z polarowym ocieplaczem – temperatura wody to ciągle 21 stopni. Planowanie jak tego dokonać i się jednocześnie nie utopić we własnym pocie zajmuje nam trochę czasu – wreszcie robimy to bijąc rekord świata w szybkości zakładania „suchego” i wskakujemy do wody, która trochę łagodzi żar lejący się z nieba.
W trakcie zakładania „szpeju” od strony Blue Hole nadpływa gigantyczna plama … nie bójmy się tego słowa … gówna. Tłumaczenie, że to „tylko coś kwitnie” nie dodaje nam otuchy i czujemy się jak dwóch szambo-nurków przed akcją w kanałach ściekowych. Oblepieni brązową mazią przypinamy butle „stage” i zanurzamy się tuż pod powierzchnię wody, aby zrobić obowiązkowy „bubble check” (test bąbelkowy) butli dekompresyjnych i głównych. W „stage” z 32-ką zauważam drobny wyciek gazu – tuż przy manometrze. Kręcę kilka razy manometrem i z przykrością widzę jak gaz zaczyna coraz bardziej bąblować. Cholera, trzeba wymienić automat. 
Deep Explorers
fot. Ada&Kris Chmielewscy

Wynurzamy się więc i drzemy do Chochora, który przybiega z zapasowym automatem. Ponowne zanurzenie i kolejny „bubble check”, tym razem zakończony powodzeniem. Zaczynamy opadanie wzdłuż ściany. W tym miejscu dna nie widać – Andrey Chistyakow był tu na 212 metrach i też go nie widział… Zanurzając się płyniemy cały czas w stronę Łuku. Na 100 metrach dostrzegamy prawą ścianę Łuku i trochę przyhamowujemy. Stąd widzimy kamień i leżące obok niego ciało Barbary Dillinger, która utopiła się tu kilka lat temu (na życzenie rodziny nie wydobywano ciała). Po osiągnięciu 130 metrów przemieszczamy się u podstawy Arch-a w kierunku jego lewej ściany. 

Miejsce jest magiczne - gigantyczne, ciemne ściany Łuku wyglądają jak brama do Raju … a może do Piekła – to w zależności ile grzechów ma na sumieniu patrzący. Po kilku minutach liczenia tracę rachubę i postanawiam zająć się runtime-mem, 15 minuta wybiła – czas się wynurzać. Rozpoczynamy dość energicznie – 15 m na minutę i zwalniamy na 90 metrach. Od tego momentu zatrzymujemy się na 30 sekund co 3 metry. Na 90 metrze przygotowujemy się do zmiany gazu – najpierw rzut oka na VR3 i … „cholera, nie jest dobrze, zawiesił się” myślę patrząc na napis „Use Tables”. Kilka chwil wcześniej musiał wyrzucić „deep stop”, który ominęliśmy realizując runtime V-Plannera z użyciem głównych komputerów D9 w trybie „gauge”. VR3 w zasadzie się już nie przyda…
Deep Explorers
fot. Ada&Kris Chmielewscy

W tym samym momencie sięgam do gałki zaworu butli Trimiksu 18/45 i nadziewam się na sterczący złowieszczo trzpień… po gałce ani śladu – musiała odpaść całkiem niedawno. Nerwowo szukam kombinerek po kieszeniach marynarki, ale po chwili uświadamiam sobie, że nie wziąłem marynarki… Czarek zadowolony już sobie oddycha nowym gazem, kiedy postanawiam mu popsuć humor pokazując „bezgałkowy” zawór. Widzę, że się szelma śmieje pod skąpym wąsem wskazując na mojego VR3 – że niby mam realizować runtime z gazem dennym… Uśmiech mu odpada z twarzy razem z drugim stopniem kiedy pokazuję zawieszony komputer. Nie ma rady, bezpardonowo korzystam z osłupienia kolegi i korzystam z jego mieszaniny – na szczęście backup planu przewiduje taka sytuację i gazu w butli Czarek ma dla nas obu.

Fajnie nie jest – krótkie i częste deepstopy, ponad 30 metrów głębokości do pokonania do następnego przepięcia, a tu trzeba pilnować runtime, głębokości i dzielić się gazem z partnerem. Ta podróż z 72 metra do 39 zdaje się trwać w nieskończoność…
Żeby było weselej pierwszy stopień w wadliwej butli zaczyna dokazywać puszczając bąble – najpierw malutkie, potem większe, na końcu zamienia się to w pokaźny słup gazu, który wyrósł między nami (butla stage była oczywiście zgodnie z filozofią zakręcona ale awaria/odpadnięcie gałki musiało lekko odkręcić zawór).
Jedyny plus z tego wycieku, to że jesteśmy widoczni na milę – dzięki temu Chochor łatwo nas lokalizuje i podpływa na ratunek. Na 39 metrach przepinamy się wreszcie na Trimix 32/25 i z ulgą zaczynamy oddychać każdy ze swojego zestawu. Oddaję Chochorowi niesforną butlę i z radością obserwuję oddalającą się chmurę gazu…
Przed odpłynięciem, Chochor pokazuje mi, że mam wyciek z pierwszego stopnia głównego automatu. Śmieję się w głos, bo nie jestem w stanie uwierzyć, że to wszystko naprawdę się dzieje. Przecież, motyla noga, wszystkie automaty miały serwis 5 dni temu i testowaliśmy je dzień wcześniej na 70 metrach na Lighthouse! Wracam więc do liczenia wszystkich grzechów na sumieniu bo chyba ktoś na górze próbuje mnie za coś ukarać…
Na szczęście cała reszta dekompresji przebiega bez dalszych przygód i po dwóch godzinach dekompresji wynurzamy się na powierzchnię.
Wielki oddech ulgi – dobrze, że mamy to za sobą. Wprawdzie nic wielkiego nie spenetrowaliśmy (poza własnym sumieniem) ale ten nurek pokazał nam namacalnie korzyść z nużących sesji planowania i wymyślania sytuacji awaryjnych.

Jurek Błaszczyk

Jurek Błaszczyk

======================
Jurek opisał to w lekki sposób ale prawda jest taka, że pod wodą nie było wcale wesoło a opisany nurek mógł się skończyć nieszczęśliwie. Przebieg wydarzeń dowodzi jednocześnie, iż zarządzanie ryzykiem, określanie sytuacji what-if  (co jeśli) się opłaca. W 99 na 100 nurków nic złego się nie dzieje ale to właśnie dla tego jednego ze stu wymyślamy wszystkie możliwe sytuacje awaryjne. Często, nasze wspólne rozważania sytuacji what-if zajmują nam godziny ale biorąc pod uwagę eksploracyjny charakter naszych nurkowań, jest to nieuniknione.

Zaczynając od awarii automatu na butli stage, jeszcze przed rozpoczęciem zanurzania. Wyciek z początku był bardzo niewielki więc wiele osób mogłoby to zlekceważyć i rozpocząć nurkowanie. Awaria zaczęłaby się nasilać z czasem i pod ciśnieniem otoczenia 14 ATA mogłoby dojść do utraty gazu.

Deep Explorers

Następnie - awaria trimixu podróżnego 18/40 (odpadnięcie gałki). Nasz plan awaryjny przewidywał, iż w przypadku utraty tegoż gazu, nurkowanie jest kontynuowane na gazie dennym zgodnie ze wskazaniami backup’owego komputera wielogazowego VR3, który umożliwia modyfikowanie planu na bieżąco, pod wodą. Drugi plan awaryjny, zgodnie z naszą zasada, iż gazów podróżnych bierzemy ze sobą 2 razy więcej a rezerwę gazów dekompresyjnych ma dla nas nurek zabezpieczający, zakładał oddychanie partnerskie aż do przepięcia się na następną mieszankę.
Każdy zapewne pamięta, choćby z kursów początkowych, że oddychanie partnerskie dwóch nurków z jednoczesnym wynurzaniem nie jest zadaniem prostym. Naszym utrudnieniem był fakt, iż każdy z nas miał na sobie po 7 butli, tak więc „objętościowo” przypominaliśmy małe batyskafy, a plan wnurzenia na tym odcinku przewidywał krótkie, 20-30 sekundowe przystanki (deep stops).

Z drugiej strony – co można było zrobić lepiej, jakie błędy popełniliśmy... I nie będziemy udawać, ze jesteśmy nieomylni - cały czas uczymy sie na własnych błędach, wiec może ktoś inny też na tym skorzysta...

DeepExplorers
fot. Ada&Kris Chmielwscy

W naszym planie, błędem był fakt, iż nie wzięliśmy pod uwagę dużych różnic pomiędzy naszym planem sporządzonym na V- planerze a obliczeniami komputera VR3. Ten pierwszy zakładał krótkie, sekundowe przystanki, natomiast VR3 ma tylko stałe deep stopy trwające 2 min. Plan awaryjny uwzględniający wynurzenie na gazie dennym powinien być sporządzony także na V-plannerze. Nurkując z VR3, najlepiej jest używać równocześnie run timu sporządzonego na programie Pro Planner (dodatek to VR3) lub tradycyjnym Z-planner z konserwatyzmem 40% (najbardziej zbliżone obliczenia), oczywiście z deep stopami Pyle – 2min.
Błędem związanym z kilkoma awariami automatów był fakt, iż dokładny przegląd powinien być zrobiony w kraju u autoryzowanego serwisanta a nie na szybko na miejscu. Dobrze jest także aby przeserwisowane świeżo automaty, szczególnie przed poważnymi i wymagającymi (także dla sprzętu) nurkowaniami, przetestować na kilku płytszych nurkowaniach i tuż przed nurkowaniem zrobić „bubble check” w baseniku (co notabene robimy zawsze, ale jak widać tym razem problemów nie wykryliśmy).

Reasumując, planujmy rozważnie i starajmy się przewidzieć wszystkie możliwe sytuacje awaryjne. Nigdy też nie zakładajmy, że coś nie może się popsuć – plan, sprzęt i partner to wszystko elementy, które mogą nas zawieść.

Miłego = bezpiecznego nurkowania.

Cezary Czaro Abramowski
Cezary Czaro Abramowski





SHARE

    Zostaw Komentarz

0 comments:

Prześlij komentarz