Projekt Infovide-Matrix Diving Exploration 2010 czyli podbój Czarnej Otchłani
…zanurzam się wzdłuż liny poręczowej, zerkam na zegar wskazujący głębokość 90m, przede mną ruszył Jurek z Robertem
penetrować główny ciąg jaskini Sabak Ha zwany Balck Abyss (Czarna Otchłań)…..i
nagle ogarnia mnie zaniepokojenie, trzymam w ręku koniec zerwanej liny, jedynego elementu wskazującego
drogę do i z jaskini - Houston mamy problem…
kurs technical cave |
Zacznijmy jednak od początku. W połowie 2009 roku pojawił
się pomysł zrobienia ciekawego projektu jaskiniowego o charakterze eksploracyjnym.
Poszukiwania celu projektu, czyli głębokiej i nie zbadanej jaskini , nie były
łatwe. Europa kontra Meksyk – padło na
Meksyk czyli miejsce gdzie „wychowaliśmy” się z Jurkiem jaskiniowo – Mekka
szaleńców lubiących przeciskać się przez zalane dziury. Problem jednak stanowił
fakt, ze chociaż półwysep Jukatan jest naszpikowany jaskiniami niczym dobry
ser dziurami, jednakże w większości są to bardzo płytkie (6-20m) korytarze. My
potrzebowaliśmy czegoś więcej, czyli połączenia nowej pasji jaskiniowej ze
starą czyli ma być głęboko.
fot. J. Szymczak
Jurek podczas kolejnej swojej wyprawy do Meksyku odbył poważna
rozmowę z Matt’em (Andreas W. Matthes), właścicielem bazy ProTec i człowiekiem,
który eksplorował i badał przez ostatnie 20 lat większość jaskiń na Jukatanie.
Propozycja padła na jaskinię Sabak Ha.
Dziura niemalże na środku półwyspu
Jukatan, daleko od morzu, w środku meksykańskiej dżungli. Wiadomo było jedno, że jest to jaskinia
schodząca w zasadzie pionowo do głębokości 100m a dalej korytarzami coraz
głębiej, zgodnie z legendami Majów do...środka ziemi.
Po takim wstępie błysk w
oku Jurka był natychmiastowy a chwile później odbicie było widać także w moich
źrenicach. Pierwszy problem mógł stanowić fakt, że będzie to projekt wysoko
budżetowy (koszty logistyki na miejscu) ale na szczęście dla nas pojawił się
także błysk w oczach firmy Infovide – Matrix,
naszego patrona i sponsora. Mamy zielone światło, ruszamy z tematem.
fot. J. Szymczak
Ponieważ mieliśmy z Jurkiem krótka przerwę we wspólnym
nurkowaniu, a w szczególności jaskiniowym postanowiliśmy, że w grudniu
pojedziemy razem do Egiptu. Cel wyjazdy był prosty, dopracować procedury
jaskiniowe w naszym zespole i przetestować nowe elementy sprzętu, dedykowane
specjalnie do naszego projektu: dwa komputery LiquivisionX1, jeden VR3 i jeden
VRX (z nowymi algorytmami VGN), główne oświetlenie HID’y 14W firmy Ammonite
System (także LED do kamery) oraz latarki zapasowe Innobeam UA5 i automaty R5
TEC firmy Scubatech, naszych sponsorów sprzętowych.
W ramach testów i przygotowań wykonaliśmy
serię nurkowań w jaskiniach Ras Mamlakh i Jackfish Cave, w przedziałach
głębokość 100-130m. Cel został
zrealizowany, zespół dograny, nowe HIDy Ammonite System ze skupieniem światła 6
st. (przystosowane specjalnie do projektu, w tym testowane do głębokości ponad
200m) przerosły nasze oczekiwania,
komputery zgrane (Jurka X1 vs. moje VRX), latarki zapasowe i automaty
Scubatech jak zwykle nie zawiodły.
Po grudniowych testach w Egipcie i kilkumiesięcznych pracach
w kwestii przygotowania logistyki projektu na miejscu, wydawało się, że jesteśmy
gotowi na podbój Sabak Ha i mamy wszystko dopięte na ostatni guzik…. hmmm, tak
się nam tylko wydawało.
fot. J. Szymczak
Mroźny styczniowy poranek, Europa zasypana śniegiem a my
wsiadamy do samolotu i ruszamy na 3-tygodniową wyprawę do „ojczyzny” Majów,
zbadać ich święte miejsce. Po długich lotach samolotem docieramy do
Cancun, w składzie ja i Jurek oraz druga część zespołu wspomagającego czyli
Robert i Darek.
Oczywiście kłopoty zaczynają się niemalże pierwszego dnia gdy
okazuje się, że bagaż Darka nie doleciał, w tym cały sprzęt nurkowy. Pół dnia
przepychanek z American Airlines i dopiero strajk okupacyjny biura AA daje
odpowiedni skutek czyli ktoś łaskawie fatyguje się sprawdzić gdzie jest zaginiony bagaż. Wreszcie wszystko
mamy, odbieramy dwa wypożyczone potężne amerykańskie pickup’y i ruszamy w drogę.
Najpierw 3 dni rozgrzewki w Playa del Carmen, konfiguracje sprzętowe, w tym
nasze zestawy dwubutlowe 2 x 21L, Roberta i Darka 2 x 18L plus około 30 butli
bocznych. W międzyczasie dolatuje nasza ekipa filmowa, Jacek Szymczak i Piotr
Grawender oraz podwodny kamerzysta Konrad Dubiel. Wszyscy gotowi, ruszamy do
Meridy, miasta w którym mamy bazę wypadową i noclegową do naszego projektu
(wcześniejsze propozycje spania w dżungli zostały szybko i skutecznie przez nas
storpedowane).
Zgodnie z naszym harmonogramem, choć droga z Playa do Meridy
to ponad 400km, pierwsze rozpoznawcze nurkowanie robimy niemalże z marszu,
przed rozpakowaniem się w motelu….. nikt nie chciał czekać.
Sabak Ha jest położony około 60km od Meridy, z tego ostatnie
10-15km jazdy przez krzaki i dołki. Droga wprawdzie jest wytyczona ale
prędkość 5-10km/h przeładowanymi
samochodami i zgrzyty gałęzi głaszczących nasze auta, skutecznie opóźniają
nasze dotarcie do celu. Wcześniej mamy
jeszcze krótkie spotkanie i oficjalne powitanie przedstawicieli Departamentu
ds. Ekologii Jukatanu – to skutek dużego lokalnego zainteresowania naszym
projektem.
Wreszcie jesteśmy na miejscu. Naszym oczom ukazuje się
„oczko wodne” czyli coś w stylu małego stawu o średnicy ok. 50m, otoczonego
skałami wysokimi na kilka metrów.
fot. J. Szymczak
fot. J. Szymczak
Szybkie rozpakowanie i klarowanie sprzętu,
miejscowi szerpowie pomagają nam spuścić butle na linach na dół, czyli na małą
półeczkę na wysokości lustra wody – jedyne dogodne miejsce do wejścia.
fot. J. Szymczak
fot. J. Szymczak
Ostatnie sprawdzenie sprzętu i chlup. Plan
zakładał nurkowanie do 60 m i rozpoznanie niedawno odkrytego korytarza na tej
głębokości. Gazy standardowe, czyli w twinach trimix 20/30 plus nitrox50 i tlen
na dekompresje. Zespoły ja i Jurek, Darek i Robert i samotny Konrad z kamerą w
ręku.
fot. J. Szymczak
Rozpoczynamy zanurzenie wzdłuż ściany, która początkowo
wygląda jak słynny dahabski Blue Hole
ale już na kilku metrach głębokości zaczyna przechodzić w kształt butelki,
czyli ściana zaczyna „wchodzić” w głąb lądu – jeszcze nie jaskinia ale już cavern (widać
światło z powierzchni ale nad głowami mamy już skalny sufit). Pierwsze wrażenie
– zaskoczenie. Widoczność jak na standard cenotów (70-80m) raczej kiepska bo
tylko kilka metrów (letni standard naszych jezior)! No cóż, Sabak Ha w
tłumaczeniu lokalnym znaczy Mętna Woda.
Wielkość studni, rozszerzającej się ku
dołowi, przerasta nasze oczekiwania, choć przy tej widoczności trudno to
wstępnie ocenić. Pomimo kiepskiej widoczności, udaje nam się namierzyć główną
linę jaskiniową, zaczynająca się na głębokości około 30m a następnie
odnajdujemy wejście do korytarza bocznego. Zgodnie z informacjami od Matt’a,
poręczówka do tego korytarza powinna być zaraz na początku i generalnie była,
ale nie zgodnie z naszymi logicznymi oczekiwaniami przy dnie…. tylko na
suficie.
No cóż, można i tak ale straciliśmy połowę czasu dennego na jej
poszukiwanie. Tak czy inaczej krótka wycieczka korytarzem zrobiona, rozpoznanie
wstępne terenu za nami – można wracać na zasłużony odpoczynek do motelu. Przed
nami przygotowanie gazów i pierwsze głębokie rozpoznanie korytarza Black
Abyss –
ambitny plan 130-140m, niby nic trudnego. Mentalnie, fizycznie i merytorycznie jesteśmy gotowi,
cóż może nas zatrzymać ?....o tym już w następnej części.
Cezary Czaro Abramowski
0 comments:
Prześlij komentarz